Karolina Karbownik – All Access Media

Karolina Karbownik – dziennikarka i była redaktor naczelna czasopism parentingowych i lifestylowych, współwłaścicielka agencji content marketingu, All Access Media. Kobieta inspirująca i kreatywna, której drugie imię to „odwaga”. Z tą odwagą, której tak często brakuje kobietom, spełnia swoje marzenia. W imponujący i świadomy sposób wykorzystuje zdobyte w życiu doświadczenia, oraz umiejętności i sukcesywnie poszerza pole swojej działalności. Gdyby nadać Karolinie jeszcze jedno, trzecie imię, z pewnością byłaby to „empatia”. Od wielu lat aktywnie działa społecznie i charytatywnie pomagając dzieciom i zwierzętom, w czym jest równie dobra i skuteczna, jak w swej dziennikarskiej aktywności.

Zapraszam na spotkanie z osobą, która sięgnęła gwiazd i niejednokrotnie „dotknęła” legendy. Spełniła tym samym wiele ze swoich marzeń, ale także marzeń swojej kilkuletniej córeczki… ale o tym już w poniższym wywiadzie.

karolina-karbownik-all-access-media-14

Karolina, przyznaj, w życiu masz trochę szczęścia. Już w wieku kilkunastu lat trafiłaś do Los Angeles i Hollywood, gdzie poznałaś wiele ciekawych osób. To w końcówce lat 80. i początku lat 90. musiało robić ogromne wrażenie. Jak wspominasz tamten pobyt w USA i tak odmienną od polskiej rzeczywistość?

Myślę, że to „trochę szczęścia”, albo wręcz ogrom szczęścia to moi rodzice, którzy od zawsze pozwalali mi rozwijać swoją ciekawość, iść krok dalej. Nie miałam nigdy poczucia, że coś jest niemożliwe – po prostu trzeba próbować, nie rezygnować, pokonywać przeszkody. Oczywiście nie było tak, że miałam wszystko na tacy czy dostawałam gwiazdę z nieba. Raczej chodzi mi o swobodę, zaangażowanie i docenienie mojej ciekawości świata. Czy moi rodzice byli szczęśliwi, kiedy wymyśliłam sobie, że będę „gothic girl”? Na pewno nie, ale nie powiedzieli nic, co wywołałoby u mnie potrzebę buntu. W swoim ówczesnym zafascynowaniu subkulturą doszłam do momentu, w którym powiedziałam sobie, że spróbowałam, było fajnie, ale idę gdzie indziej. Nic nie powiedzieli, kiedy zaraz po studiach założyłam firmę, która nie miała szans na powodzenie. Nie zarobiłam nic, a ZUS spłacałam przez lata! Ale to też dało mi jakieś doświadczenie, było nauką. Mogłam próbować i próbować… Do dziś uważam, że to odwaga jest moim szczęściem. A druga rzecz, jak to określa moja wspólniczka, „chemia w mózgu”. Cała sprawa z Los Angeles też wzięła się z chęci zobaczenia, poznania, dotknięcia i mojej fascynacji… Trochę byłam już starsza, niż mówisz. Marzyłam, żeby zobaczyć miejsce, które jest tłem dla wielu wydarzeń muzycznych, które od zawsze mnie pociągały. Byłam z siostrą w Nowym Jorku i akurat trafiłyśmy na czas, w którym było wyjątkowo ciężko dostać pracę. Nikt nas nigdzie nie chciał. Miałyśmy dwie opcje – przejeść kieszonkowe w mieście, które już znałyśmy, albo pojechać dalej – w świat marzeń. Kupiłyśmy dwa bilety na Greyhounda (linia autobusowa w USA – przyp. red.) i wyruszyłyśmy w podróż do Los Angeles. Bilety ważne były przez rok. Mogłyśmy po drodze wysiadać, zostawać w jakimś miejscu na kilka dni, a potem wrócić do autobusu tej samej linii i jechać dalej. Na ogół wybierałyśmy jazdę nocą i autobus posłużył nam jako hotel, a w dzień zwiedzałyśmy. W końcu Los Angeles przywitało nas słońcem i kłopotami z łącznością z bankiem. Zostałyśmy z jakimiś drobnymi i okropnym hostelem mieszczącym się tuż pod autostradą biegnącą przez Hollywood. Ale Kevina Costnera udało się minąć! Poznałyśmy masę ludzi, którzy uśmiechali się, byli zadowoleni i optymistycznie nastawieni do życia. Bez względu na rok, wiek, epokę – optymizm i uśmiech to właśnie to coś, co jest inną rzeczywistością, której mi zawsze będzie brakowało w Polsce.

karolina-karbownik-all-access-media-03

Gdy się słucha tego co mówisz, od razu na myśl przychodzi utwór „Always look on the bright side of life”. 🙂 Z taką postawą zawsze łączę Twoją osobę. Już od naszego pierwszego spotkania ogromne wrażenie robiła na mnie Twoja pewność siebie, co przekładało się na Twój styl pracy i oddziaływało na otoczenie. Kto, lub co miało na Ciebie największy wpływ w życiu i pomogło kształtować Twoją osobowość?

 

 

W swojej późniejszej pracy, kiedy miałam pod okiem różne projekty, starałam się wykorzystywać doświadczenie nabyte na trasach koncertowych, w których brałam udział. Wierzyłam w człowieka, komunikację i zespół.

Na pewno rodzice – o nich już wspomniałam. Ale z drugiej strony też ludzie, których spotykam na swojej drodze. Uwielbiam rozmawiać, dopytywać, czytać… Swego czasu pochłaniałam wręcz biografie znanych osób, bo intrygowało mnie co takiego jest w jednym, a nie drugim człowieku, że potrafi pociągnąć za sobą tłumy. Ponieważ od zawsze fascynowała mnie muzyka rockowa i metalowa, wiadomo że część tych osobistości to muzycy. Tak sobie poukładałam życie, że mogłam przyjrzeć się pracy wielu artystów i ich ekip. Niesamowite jest w zespołach to, że potrafią tak sprawnie ze sobą działać. Że w grupie skomponowanej z kilku indywidualności  jest poczucie pracy zespołowej, świadomość tego, że jak jeden nie zagra, padnie cały system. I dotyczy to nie tylko tych czterech czy pięciu osób na scenie, ale też całego zaplecza technicznego. W swojej późniejszej pracy, kiedy miałam pod okiem różne projekty, starałam się wykorzystywać doświadczenie nabyte na trasach koncertowych, w których brałam udział. Wierzyłam w człowieka, komunikację i zespół.

Całkiem niedawno rozmawiałam z basistą zespołu Sabaton. Zapytałam się go, w czym tkwi magia Szwecji: czy człowiek zakłada zespół, od Abba przez Roxette po Europe i Sabaton, czy sklep Ikea, czy robi aplikacje mobilne (np. Spotify), odnosi sukces. Par długo myślał, po czym powiedział, że od małego wpaja się im, że warto próbować. Że jeśli coś ci nie wyjdzie, to nie ma powodu do zmartwień, warto wstać i próbować na nowo. Pomyślałam sobie wtedy, że to niesamowicie cenna umiejętność i wartość, której my nie przekazujemy swoim dzieciom. Jeśli dziecko w szkole dostanie jedynkę czy dwóję, jest nawet piętnowane. Są kary, są kłótnie, negatywne spojrzenia, naśmiewanie się przez kolegów i koleżanki. Rodzice krzyczą. To zostaje w nas. Może się mylę, ale wydaje mi się, że właśnie to jest powodem naszego strachu przed popełnieniem błędów lub niepowodzeniami. Jak coś nam nie wychodzi, kombinujemy jak tu zwalić na kogoś innego lub sytuację, czy wymigać się. Nie jestem psychologiem i nie chcę w tym momencie powiedzieć czegoś nieprawdziwego, ale wydaje mi się, że sami siebie dołujemy. Sama uważam, że uczymy się przez doświadczenie i im więcej będzie ich na naszym koncie, tym więcej będziemy mogli osiągnąć, a też będzie nam łatwiej.

karolina-karbownik-all-access-media-02

Jesteś z wykształcenia dziennikarką, ale dość długo broniłaś się przed tym zawodem. Zdaje się, że spojrzałaś na tę dziedzinę przychylniejszym okiem dopiero jakiś czas po urodzeniu dziecka?

Broniłam się i nie. Bardzo chciałam uprawiać ten zawód odkąd pamiętam, ale powiedzmy sobie szczerze – warunki, które napotkałam w mediach, nie dawały mi satysfakcji i poczucia bezpieczeństwa. Często pracowałam w oparciu o umowę o dzieło, co nie było pomocne w realizowaniu swoich celów. Wiesz, mam na myśli zarówno potrzeby typu nowe meble, na które trzeba wziąć kredyt czy podróże, które uwielbiam, jak i ciążę i opiekę nad dzieckiem. W tych redakcjach, gdzie rzeczywiście warunki były nieco lepsze, nie czułam się dobrze. Wycofałam się więc z pracy w dziennikarstwie i znalazłam zatrudnienie w agencji reklamowej. To też odbiło się jakąś traumą do pracy i strachem, że już zawsze w życiu będę musiała robić coś, czego nie czuję i nie lubię. Ale trauma minęła, a doświadczenie, które tam zdobyłam, zaprocentowało w przyszłości. Zarówno w kierowaniu redakcjami, jak i w zrozumieniu grup docelowych, do których pisałam czy ostatnio w strategiach komunikacji, którymi się zajmuję. Na szczęście będąc na urlopie wychowawczym dziennikarstwo samo do mnie przyszło i udało mi się tak jakby dopasować pracę do siebie, a nie siebie do pracy.

To w okresie urlopu wychowawczego zaczęłaś współpracę z My-Mamy? Do tego w pierwszych latach życia Twojej córeczki, gros czasu poświęcałaś Jej wychowaniu. Spore zaskoczenie, dla tych którzy znali głównie Twoje rock’n’rollowe oblicze.

Do MyMamy wydawnictwo ściągnęło mnie z innego tytułu, ale też związanego z parentingiem. No tak, to może było zaskoczenie, ale kiedyś znajoma dziennikarka powiedziała mi „chyba każda z nas musi przez to przejść”. Coś w tym jest, ale to jest fajne. Rodzisz dziecko i czujesz, że rodzisz się na nowo. Uczysz się wielu rzeczy i sytuacji, które wydawały się kiedyś nie do pojęcia. Jeśli można z tego życiowego doświadczenia skorzystać również w pracy, a przecież praca to też życie, dlaczego miałaby być szczególnie wyodrębniona od naszej codzienności, to fajnie. Najlepszą nauką jest praktyka i doświadczenie. Jednak z wydawnictwem, które zajmowało się tym tytułem, rozstałam się już ponad półtora roku temu, moja córka ma dziś siedem lat i chyba żadna z nas już nie chciałaby wracać do tematu pieluch i buntu dwulatka. Idziemy dalej!

karolina-karbownik-all-access-media-07

Kochasz muzykę i przez pewien czas pracowałaś dla dużego pisma muzycznego. Postanowiłaś jednak zrezygnować z benefitów płynących ze stabilności zatrudnienia i zaczęłaś działać na własną rękę. Dlaczego?

Był taki moment, w którym myślałam, że już nie wrócę do pisania o muzyce. Żałowałam, ale przestałam być aktywna i znajomości czy możliwości gdzieś tam się rozmyły. Zaczęłam jednak tęsknić za muzyką. Ponieważ stawki w mediach muzycznych nie były dla mnie satysfakcjonujące, postanowiłam założyć własny portal. Znów robiłam fantastyczne rzeczy, nawiązałam masę nowych kontaktów. Wielu artystów chciało ze mną rozmawiać – w jakiś sposób budują się między nami fajne relacje. Ile razy zdarzało mi się, że muzycy schodzili na tematy tak osobiste, że wyłączałam dyktafon… A oni chcieli rozmawiać dalej i dalej, a potem dziękowali mi za te chwile. To dla mnie niesamowite. W pewnym momencie niestety brakło mi czasu na prowadzenie mojego pisma, a dostałam propozycję innej ciekawej współpracy, z tytułem „Mystic Art” i muszę przyznać, że doskonale czuję się w tym magazynie. Być może z racji jego nieregularności, która pozwala mi na rozwijanie się w innych obszarach. Mogę swobodnie prowadzić swoją firmę, a pisać gdy mam czas i ochotę. Dodatkowo w międzyczasie przyszła do mnie propozycja współpracy z marką Monster Energy, która mocno wspiera wielu muzyków. Także idealnie realizuję się w świecie rock’n’rolla, a przy tym nie narzekam na stawki panujące w mediach, bo nie musi być to dla mnie najważniejsze.

karolina-karbownik-all-access-media-04

W związku z praca w „muzyce”, miałaś okazję rozmawiać z wieloma znanymi muzykami. Część z nich, to prawdziwe legendy ale też Twoi starzy znajomi. Jak na przykład zespół THE DOORS…

Historia z The Doors rzeczywiście jest niesamowita! Był to zespół, którego słuchał mój tata i który stał się mi bliski bardzo dawno temu. Miałam po drodze jakieś „skoki w bok”, nawet otarłam się o fascynację Take That! Ale do żadnego zespołu nie wracałam z takimi emocjami jak The Doors. Jeździłam do Paryża na grób Jima Morrisona, uczyłam się angielskiego, żeby móc rozumieć przedruki z zagranicznych gazet, a w końcu wylądowałam na studiach dziennikarskich, bo marzyłam, żeby przeprowadzić wywiad z żyjącymi członkami zespołu. Do dziś wywiadu nie zrobiłam. Kiedy Ray Manzarek i Robby Krieger ogłosili reaktywację, nie mogłam uwierzyć, że powstaje coś, co właściwie odkąd pamiętam istnieje tylko w pamięci i muzyce, a nie w realnym świecie. Będąc w USA starałam się zdobyć wywiad z artystami, jednak pan zajmujący się PR zespołu stwierdził, że nie może mi umówić rozmowy, ponieważ nie jestem przedstawicielem amerykańskich mediów. Dodał jednak kilka magicznych słów – w związku z tym, że sam miał polskie nazwisko, zaprasza mnie na koncert i za kulisy. Był to niesamowity czas, ponieważ zarówno muzycy, jak ich ekipa techniczna, w niesamowity sposób chłonęli całą atmosferę, która się budowała wokół tego projektu. Jeszcze nikt nie wiedział, że zostaną na scenie przez kilkanaście lat, aż do śmierci Raya. Ile radości sprawiało im każde słowo, każde spojrzenie fana… Wiesz, zanim skończyli 30 lat, byli już legendą, ale nie kontynuowali zespołowej działalności. Myślę, że to dla nich musiało być trudne, w tym wieku chcemy jeszcze zdobywać świat, a oni żyli na wspomnieniach. W każdym razie, jak dowiedzieli się że jestem z Polski, byli w szoku, a zarazem mile zaskoczeni. Wypytywali mnie o masę rzeczy, nawet o to, czy Warszawa już jest odbudowana po wojnie! Dostałam otwarte zaproszenie na każdy koncert, który będą grali więc wykorzystałam jeszcze to w USA. Kilka miesięcy później zawitali do Paryża, nie muszę mówić, że ja też. W 2004 i 2005 roku towarzyszyłam zespołowi w całej jego trasie koncertowej po Europie. Potem widzieliśmy się jeszcze kilka razy.

Które muzyczne spotkania i związane z tym często podróże najtrwalej zapisały się w Twojej pamięci i sercu?

Men who are beyond 40 years old have a very good http://icks.org/n/bbs/content.php?co_id=Subscription buy cialis online chance of suffering from articular pains if: It is 10 years old have a very good chance of suffering from articular pains if: It is 10 years old or older. How much would 2 semesters cost you? That would be more than USD 30,000 – not including supplies and room cialis generic pharmacy and board. viagra prices in usa This herbal supplement is recommended by the renowned healthcare experts to cure low sperm count. About icks.org prescription cialis 40 percent men with an age of 40 and 70 are very likely to suffer from this condition.

Na pewno The Doors. To jest dla mnie najważniejsza przygoda mojego życia i chyba nic nie jest w stanie zepchnąć jej dalej. Niezwykłe wspomnienia mam również z różnych festiwali w Finlandii, bo panuje tam zupełnie inna atmosfera niż w Polsce. Ludzie żyją tam mocną muzyką, a artyści, których znamy z wielkich scen światowych, grają w mniejszych projektach, tworzą fajne mniej znane kapele i mają niesamowity luz. Szczególną sympatią darzę Tarję Turunen – nasze córeczki wspaniale się dogadują, przez co i nasze relacje przybierają inną formę. Dodałabym tu też jednego z moich ulubionych gitarzystów, Johna5 oraz zespół Sixx:A.M. I na pewno spotkania z Ianem Astburym, w którym podkochiwałam się, gdy byłam nastolatką. 🙂 Wprawdzie nie od razu nawiązaliśmy fajny kontakt, ale gdy już przywykłam do tego, że go spotykam i przestałam go traktować jako idola, on sam zmienił się w ciepłego, fajnego kumpla, który nawet podzielił się porcją szpinaku w indyjskiej restauracji!

karolina-karbownik-all-access-media-08

Jak wspominasz spotkanie z liderem kultowego Europe, sprawcę hitu wszechczasów „Final Countdown”?

Joeya Tempesta spotkałam chyba trzy razy, może cztery. Najpierw było to za kulisami jednego z pierwszych koncertów Europe po reaktywacji, w 2004 roku. Był wtedy tak nadąsany, że nawet nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Kilka miesięcy później musiałam jednak się przemóc i byłam mile zaskoczona – był zabawny i ciepły. Bardzo chciał rozmawiać. Spotkaliśmy się również z pół roku temu. Na początku chciał przygwiazdorzyć, ale jakoś szybko zmiękł. Nawet docenił moją córkę za jej akcent i kazał jej się uczyć pilnie angielskiego.

Twój apetyt na życie i kolejne dziennikarskie wyzwania nie znika. Ostatnimi czasy jesteś tez dziennikarką sportową? A konkretnie chodzi tu o żużel…

Nie nazwałabym siebie dziennikarką sportową. Nadal, podobnie jak w muzyce, interesują mnie tu ludzie, nie ich wyniki czy technika. Żużlem zaraził mnie mój mąż. A ja, ze swoją nieopanowaną ciekawością, musiałam od razu zajrzeć za kulisy tego sportu. Nie wystarcza mi oglądanie wyścigów z odległej trybuny. Muszę dotknąć, poznać, dowiedzieć się, kim są ludzie zajmujący się tym sportem i dlaczego potrzebują w życiu aż takiej adrenaliny. Zrobiłam rzeczywiście kilka fajnych wywiadów z czołowymi zawodnikami, ale nie były to czysto sportowe rozmowy, a raczej próba poznania ich od innej strony. Nie czuję się, żebym pasowała do środowiska dziennikarzy sportowych. Na pewno jeszcze będę robić jakieś wywiady, ale w swoim stylu. Dlatego też interesują mnie spotkania z takimi indywidualnościami, jak np. Tai Woffinden czy Greg Hancock, z którym mogłabym rozmawiać godzinami, a zapewne skończylibyśmy na muzyce – jak się okazało, mamy wspólne upodobania.

Swoją pasją zaraziłaś Patrycję – Twoją córkę. Nie wiem czy istnieje na świecie dziennikarka, która w wieku siedmiu lat ma na koncie wywiad z Tarją Turunen?

No chyba istnieje ta jedna. 🙂 Tak, Patrycja zaliczyła swój pierwszy wywiad jeszcze na leżąco, a jak już siedziała, była rozpieszczana przez wielu moich rozmówców. Pamiętam, jak panowie z Mr.Big karmili ją ciasteczkami, a ona tylko wyciągała do nich swoje malutkie rączki. Tak wyszło, że nie zawsze miałam jak i gdzie ją zostawić więc była ze mną. Dziś wiem, że wyszło to jej na dobre – jest wygadana, nie boi się ludzi. Znajomi i nauczycielki w szkole mówią, że wspaniale się wysławia, ładnie buduje zdania; tak „dorośle”. Może coś w tym jest? Pewnego dnia przyszła do mnie i powiedziała, że chciałaby napisać książkę, tak jak Nela lub pisać do gazety, tak jak mama. Wtedy mogłam jej odpowiedzieć, że najpierw nauczy się pisać, ale skoro opanowała tę sztukę, pozwoliłam jej założyć bloga. Chce robić wywiady, chce pisać – niech to rozwija. Tylko ja tu nie nadążam z wrzucaniem jej tekstów w sieć!

karolina-karbownik-all-access-media-06

Jak w tym wszystkim znalazło się miejsce na agencję content marketingu?

Na początku zeszłego roku musiałam rozstać się z cyfrowym wydawnictwem prasowym, z którym współpracowałam od wielu lat. Nie było to łatwe, ponieważ wybudowałam jeden miesięcznik i właśnie wrzucałam na dobre tory kolejny, wreszcie o popkulturze, który był dla mnie niezwykle ważny. Z jednej strony czułam, że tracę coś wielkiego, z drugiej nie dopuszczałam myśli, że mogłabym się załamać czy popaść w jakiś dołek. Nawiązałam kilka fajnych współpracy, pisałam mnóstwo biograficznych tekstów dla serwisu „Kobieta” na „WP.PL”. Próbowałam też kilku rzeczy spoza mojego zawodu. W pewnym momencie koleżanka wyszła z pomysłem założenia agencji marketingu treści. Przyznam, że nie załapałam tego od razu, ale jak zaczęłam się wgryzać w temat okazało się, że idealnie można wpasować w to moje doświadczenie, zarówno redakcyjne, reklamowe, jak i w zakresie komunikacji. Z tak naprawdę obcą mi osobą, zaczęłam budować coś właściwie od początku. Bez podziału ról, bez nadanych funkcji. Okazało się, że idealnie się dopełniamy, fantastycznie współpracujemy i mimo że jesteśmy zupełnie inne, rozumiemy się bez słów. W takim środowisku pracuje się wręcz niesamowicie. Początki łatwe nie były, ale po niespełna pół roku działalności zdarzyło nam się nawet odmówić jednemu klientowi współpracy, nie jęcząc o to, że nam braknie „do pierwszego”. Po prostu nie ma się co męczyć, a z tą firmą i jej podejściem, praca nie przynosiłaby nam satysfakcji, a klientowi efektów. A my lubimy się cieszyć z tego, co robimy. Dlatego dobieramy sobie do współpracy ludzi, którzy myślą tak, jak my.

Chyba nie będzie przesadą, gdy napiszę, że jesteś kobietą spełnioną i szczęśliwą? Czego mogę Ci życzyć na sam koniec naszej rozmowy?

Szczęśliwą na pewno, a czy spełnioną? Chyba nie do końca wiem, na czym polega spełnienie – czy to moment, w którym nie chce się więcej czy może taki, w którym odczuwa się dumę? Wciąż mam wiele pomysłów, które chciałabym zrealizować i brakuje mi na nie doby, tygodnia, miesiąca… Wciąż się rozwijam i to, co kiedyś wydawało mi się daleko przede mną, jest już za mną, a na horyzoncie nowe miejsca, do których muszę dotrzeć. Ale jeśli spełnienie równa się szczęściu to tak, jestem spełniona.

Bardzo dziękuję za rozmowę i jestem przekonana, że uda się dotrzeć w te wszystkie miejsca, czego Ci z całego serca życzę.

Najlepszy sposób na relaks to…

Umiejętność niemyślenia o pracy, wycieczki górskie z rodziną.

Najlepsza rada która kiedykolwiek otrzymałaś?

Kulinarne rady mojej mamy. 🙂

Chciałam by umieć…

Montować wideo

Z domu nie wychodzę bez…

Telefonu z zapasem muzyki oraz słuchawek.

Góry czy plaża?

Latem morze, w pozostałe pory roku góry. Najchętniej Beskidy.

Kawa czy herbata?

Kawa 

Your email address will not be published. Required fields are marked *

RiE World | Lifestyle & Entertaining Tips

A Women’s Lifestyle Magazine. Your Expert in Effortless Entertaining, Inspiring Living and all things Beautiful & Delicious!
ZOBACZ TAKŻE
Puree z batatów z dodatkiem sera blue cheese
Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Nie przegap naszych nowych przepisów i najciekawszych artykułów.